Notki w stylu "Dzień/tydzień/miesiąc w zdjęciach" są chyba jakieś takie mało twórcze, ale ja uwielbiam je czytać, a raczej oglądać! Jak tylko na mojej tablicy na FB pojawi się komunikat o takowym wpisie - muszę zajrzeć. To chyba nasza ludzka słabostka do ciekawości i podglądania życia innych. Trzeba jednak przyznać, że takie zestawienia potrafią być inspirujące. W każdym razie zawsze bardzo zazdrościłam moim koleżankom możliwości stworzeni takiego wpisu. Jako, że chyba na dobre wracam do blogowania to i ja mogę spróbować :). Oto przed Wami dwa tygodnie w zdjęciach, z tygodnia za mało zdjęć, bo ja to chyba nie fotografuję każdej wypitej kawy czy też zjedzonego jabłka, chociaż dziwne rzeczy też zdarza mi się cyknąć :P.
Miesiąc zaczął się super, bo od grilla. Uwielbiam. Nie dość, że mięsko smakuje o wiele lepiej, to i zabawa zawsze jest wyśmienita, nasza była bardzo udana.
W Dzień Dziecka fajne chłopaki zaprosiły mnie do Radia LUZ ( kiedyś tam pracowałam i mam do tego miejsca ogromny sentyment). W audycji Socjalnięci
KLIK porozmawialiśmy między innymi o moim kanale
Nowości od Rimmel, jak wyniaka z wywiadu na Insta i FB, opinie mieszane. Zobaczymy, test z pewnością kiedyś się pojawi.
Będąc przy Rimmel'u- ostatnio mój najulubieńszy lakier: 60 seconds by Rita Ora - Loose your lingerie. Idealny na lato, pięknie wygląda na paznokciach. Co do jakości to już historia na inny post.
Pakowanie level pro, do wyprowadzi do Nysy został mniej niż tydzień!!
Selfie w przedostatni dzień na uczelni. To ważne chwile :P.
W piątek przyjechała do mnie mama. Wspólnie wybrałyśmy dla mnie prezent z okazji zakończenia studiów, obrony magisterki i urodzin. Na takie cudo pewnie sama nie mogłabym sobie pozwolić, a mama jest najukochańsza na świecie. Z prezentem się teraz nie rozstaję :)
Zakupy robiłyśmy w Magnolii, więc jeszcze przez przeprowadzką musiałam się pozbyć pustych opakowań z MAC, za które wybrałam sobie szminkę w kolorze Relentlessly Red, o której już pisałam
tutaj.
Mama przywiozła mi jeszcze prezent od babci. Najcudowniejsze letnie kwiaty, piwonie. Ten zapach jest nieziemski. Może znacie jakąś piwoniową świecę?
Piąteczek jak to piąteczek, imprezka być musi! Zwłaszcza, że to już jedna z ostatnich we Wro! Na ustach oczywiście wylądowała nowa MACówka.
W temacie imprezki, wiecie, że już po 3 zaczyna świtać? :)
W poniedziałek przyszła paczuszka. Stres jest, ale filmiku z braćmi możecie się spodziewać pod koniec miesiąca :).
Upały w tym tygodniu były nie do ogarnięcia. Ale i tak dalej wolę jak jest za gorąco niż za zimno, żeby nie było że narzekam :P. Ja tam lubię ciepełko.
Żeby się nie zagotować, wbiłam się w bardzo luźny kombinezon z New Look (udało mi się go kupić na ciuchach) i ruszyłam w drogę...
Dotarłam na miasto gdzie spotkałam się z Ewą, potem znalazłyśmy się u niej w domu i trochę ponagrywałyśmy:
KLIK KLIK
A we wtorek na Insta już 10 tysięcy! Dzięki!
We wtorek też biegałam (ale ostatnio robię to dość często). Choć zdjęcie jest obrzydliwe i u niektórych wzbudza skrajne emocje, to zachęcam Was do biegania, zwłaszcza w letnie wieczory. Genialne doznania i sauna gratis :).
A po wtorku, w jakiś magiczny sposób zrobił się piątek! Moje ostatnie zajęcia na Uniwersytecie Wrocławskim!
I ostatnia studencka selfie. Dzwna sprawa. Chyba troszkę będę tęsknić.
Dajcie nzać co myślicieo takich wpisach. Spoko, nie spoko? Zawsze chciałam taki zrobić to i próbuję. Póki co ukiekam poczytać jeszcze coś do poniedziałkowej obrony. xoxo