niedziela, 26 października 2014

Jesienne kolory na paznokciach

Często pytacie mnie o moją kolekcję lakierów, tym razem postanowiłam bliżej przyjrzeć się jesiennemu zestawowi (co prawda część z nich prezentowałam już w filmiku o moim jesiennym niezbędniku, ale lakierowych tematów nigdy za wiele:). Oczywiście są kolory, które uwielbiam ponad wszystko i nie zrezygnuję z nich bez względu na porę roku, ale do tych zaprezentowanych w poście będę sięgać zdecydowanie częściej niż w ciepłych miesiącach. 

Pierwszą grupę stanowią fiolety:


Od lewej: Essie, Sexy Divide; Rimmel, 60 seconds by Rita Ora, 613 Midnight Rendezvous; Avon, Midnight Plum

Następnie są ciemne i bardzo kobiece czerwienie: 

   
Od lewej: Golden Rose, Care + strong, 153; Essie, Fishnet Stockings; Essence, Colour&Go, 31 Hypnotic Poison


Z ciemnych ulubieńców jest jeszcze zieleń, granat, brąz i szarość: 


Od lewej: Avon, Nailwear Pro, Green With Envy; KIKO, Nail Lacquer, 265 China Blue; P2, All light UV Nail polish, 060 Sassy Stone, Rimmel, Salon PRO with Lycra, 711 Punk Rock


Uwielbiam też wszelkiego rodzaju "żuczki" i lakiery z połyskiem:


Od lewej: Inglot, Nail Enamel, 179; Wibo, Express Growth, 208; Golden Rose, Fashion Color, 34; Catrice, Genius in the Bottle

A Wy macie swoich jesiennych ulubieńców? Jakich?


niedziela, 19 października 2014

Niedziela na irlandzkiej wsi

Uwielbiam tętniący życiem Dublin, ale moim skromnym zdaniem, irlandzka wioska bije na głowę stolicę. Po ciężkim tygodniu wspaniale jest na chwilę wyjechać poza miasto, pooddychać świeżym powietrzem, posłuchać ciszy i nacieszyć oko wyjątkowo zieloną zielenią. Było tak pięknie, że z chęcią podzielę się z Wami tymi widokami. Mam nadzieję, że taki luźny post Wam się spodoba. 









Spacerujące po wiejskich ulicach owce, to widok bardzo powszedni. Pewnie dlatego te zwierzaki wskoczyły na tysiące gadżetów dostępnych w sklepach z pamiątkami ;). 


Na koniec selfie z moim OOTD: Czapka i dwie bluzy to zestaw obowiązkowy. Co prawda nie padało, ale z irlandzkim wiatrem nie ma żartów.  Dajcie mi koniecznie znać jak minął Wasz weekend :). 




sobota, 14 czerwca 2014

Dwa tygodnie w zdjęciach #1

Notki w stylu "Dzień/tydzień/miesiąc w zdjęciach" są chyba jakieś takie mało twórcze, ale ja uwielbiam je czytać, a raczej oglądać! Jak tylko na mojej tablicy na FB pojawi się komunikat o takowym wpisie - muszę zajrzeć. To chyba nasza ludzka słabostka do ciekawości i podglądania życia innych. Trzeba jednak przyznać, że takie zestawienia potrafią być inspirujące. W każdym razie zawsze bardzo zazdrościłam moim koleżankom możliwości stworzeni takiego wpisu. Jako, że chyba na dobre wracam do blogowania to i ja mogę spróbować :). Oto przed Wami dwa tygodnie w zdjęciach, z tygodnia za mało zdjęć, bo ja to chyba nie fotografuję każdej wypitej kawy czy też zjedzonego jabłka, chociaż dziwne rzeczy też zdarza mi się cyknąć :P. 



Miesiąc zaczął się super, bo od grilla. Uwielbiam. Nie dość, że mięsko smakuje o wiele lepiej, to i zabawa zawsze jest wyśmienita, nasza była bardzo udana. 


W Dzień Dziecka fajne chłopaki zaprosiły mnie do Radia LUZ ( kiedyś tam pracowałam i mam do tego miejsca ogromny sentyment). W audycji Socjalnięci KLIK porozmawialiśmy między innymi o moim kanale


Nowości od Rimmel, jak wyniaka z wywiadu na Insta i FB, opinie mieszane. Zobaczymy, test z pewnością kiedyś się pojawi. 


Będąc przy Rimmel'u- ostatnio mój najulubieńszy lakier: 60 seconds by Rita Ora - Loose your lingerie. Idealny na lato, pięknie wygląda na paznokciach. Co do jakości to już historia na inny post. 


Pakowanie level pro, do wyprowadzi do Nysy został mniej niż tydzień!! 


Selfie w przedostatni dzień na uczelni. To ważne chwile :P.


 W piątek przyjechała do mnie mama. Wspólnie wybrałyśmy dla mnie prezent z okazji zakończenia studiów, obrony magisterki i urodzin. Na takie cudo pewnie sama nie mogłabym sobie pozwolić, a mama jest najukochańsza na świecie. Z prezentem się teraz nie rozstaję :)



Zakupy robiłyśmy w Magnolii, więc jeszcze przez przeprowadzką musiałam się pozbyć pustych opakowań z MAC, za które wybrałam sobie szminkę w kolorze Relentlessly Red, o której już pisałam tutaj.


 Mama przywiozła mi jeszcze prezent od babci. Najcudowniejsze letnie kwiaty, piwonie. Ten zapach jest nieziemski. Może znacie jakąś piwoniową świecę? 


Piąteczek jak to piąteczek, imprezka być musi! Zwłaszcza, że to już jedna z ostatnich we Wro! Na ustach oczywiście wylądowała nowa MACówka. 



 W temacie imprezki, wiecie, że już po 3 zaczyna świtać? :)



 W poniedziałek przyszła paczuszka. Stres jest, ale filmiku z braćmi możecie się spodziewać pod koniec miesiąca :).


Upały w tym tygodniu były nie do ogarnięcia. Ale i tak dalej wolę jak jest za gorąco niż za zimno, żeby nie było że narzekam :P. Ja tam lubię ciepełko. 


Żeby się nie zagotować, wbiłam się w bardzo luźny kombinezon z New Look (udało mi się go kupić na ciuchach) i ruszyłam w drogę...


Dotarłam na miasto gdzie spotkałam się z Ewą, potem znalazłyśmy się u niej w domu i trochę ponagrywałyśmy: KLIK KLIK


A we wtorek na Insta już 10 tysięcy! Dzięki! 


We wtorek też biegałam (ale ostatnio robię to dość często). Choć zdjęcie jest obrzydliwe i u niektórych wzbudza skrajne emocje, to zachęcam Was do biegania, zwłaszcza w letnie wieczory. Genialne doznania  i sauna gratis :). 



A po wtorku, w jakiś magiczny sposób zrobił się piątek! Moje ostatnie zajęcia na Uniwersytecie Wrocławskim! 


I ostatnia studencka selfie. Dzwna sprawa. Chyba troszkę będę tęsknić. 


Dajcie nzać co myślicieo takich wpisach. Spoko, nie spoko? Zawsze chciałam taki zrobić to i próbuję. Póki co ukiekam poczytać jeszcze coś do poniedziałkowej obrony. xoxo

czwartek, 12 czerwca 2014

MAC, Relentlessly Red - nowy, letni ulubieniec

To, że na punkcie produktów do ust mam bzika nie jest żadną tajemnicą. Jakiś czas temu, ramach akcji Back to MAC (sześć pustych opakowań po kosmetykach firmy MAC wymieniasz na szminkę), trafiła do mnie nowa perełka. Wybór koloru nie był łatwy, w oko wpadło mi kilka soczystych odcieni (po nocach śni mi się już Candy Yum-Yum), w rezultacie jednak zdecydowałam się na Relentlessly Red.


Kolor pomadki określić można jako czerwień, lekko wpadającą w róż i koral. Według mnie odcień idealny na wiosnę i lato, lekko jaskrawy, intensywny, ale jednak nieprzytłaczający. Kocham czerwienie na ustach, ale zimne, typu Russian Red, bardziej widzę u siebie zimą i jesienią. Pomadka ma wykończenie Retro Matte, co oznacza, że jest jeszcze bardziej niż matowa (można tak?) i zdecydowanie o wiele trwalsza.



Pomadka ma wszystko to co kocham: mat, świetna trwałość (utrzymuje się do kilku godzin) i cudowny kolor. Niestety osoby, które mają problem z przesuszającymi się ustami mogą nie być do końca zadowolone z tego produktu, choć mi krzywy nie robi, to czuję, że może mieć do tego tendencję. 
Na ustach wygląda tak: 



Jak Wam się podoba? Co myślicie? 
To już druga notka, jestem z siebie dumna. Oby tak dalej! xoxo